8 stycznia 2015

Dojeżdżanie na skrzyżowaniu

Wlaśnie dziś, stojąc na skrzyżowaniu ze światłami powrocil do mnie koszmar dojeżdżania i ponieważ ciśnienie wzrosło mi nadmiernie musiałam niezwłocznie to opisać. Będzie tym razem krótko, lecz intensywnie i na temat.
Wytłumaczcie mi proszę, dlaczego tak wielki odsetek kierowców w oczekiwaniu na zielone światło zamiast spokojnie siedzieć i słuchać radia, pokonwersować z pasażerami,jeśli takowi są,albo poprzeglądać sie w lusterku czy też zerknąć na otaczający świat woli skupiać się na dojeżdżaniu cm po centymetrze byle tylko bliżej kierowcy z przodu,albo samych świateł -tego nie wiem. Zupełnie tak, jakby w czymkolwiek mialo to pomóc lub też przyśpieszyć przejazd mimo,że światlo na sygnalizatorze nadal jest czerwone. Kto mi powie, co autorzy tych zachowań mają na myśli?
Ja rozumiem, że naród polski żyje w pośpiechu, nieustannej gonitwie i bywa nadpobudliwy. No ale ludzie- bez przesady!


Szczególnie "uwielbiam",gdy przede mną stoi samochód dużego gabarytu, albo autobus zasłaniajacy całą widoczność i bierze udział w procedurze dojeżdżania bałamucąc mnie i powodując tym samym,że zmylona jego ruchem wprzód, także ruszam licząc, że w końcu zielone.
A tu niespodzianka, tylko centymetr wprzód i hamujemy. Tak dla urozmaicenia postoju, co by za długo bezczynnie nie tkwić.
No przysięgam Wam, jest to jedno z bardziej irytyjących zjawisk, choć nie jedyne, jakiego zdarza mi się doświadczyć na drodze. Jak nie dziura na dziurze,  niedzielni kierowcy,którzy jadą, jakby chcieli a nie mogli i boją sie własnego cienia ,albo inwazja tzw. "L " to "dojeżdżacze".
A mało to jeszcze innych egzemplarzy, jak na przykład Ci, którzy równie często stojąc w korku, czy na światłach hardo gazują i gazuja na maxa, że silnik sam choć nie umie, to woła o pomstę do nieba. Może myślą, że wtedy będzie cieplej w aucie...Z deszczu pod rynnę. I bądź tu człowieku spokojny.

1 komentarz:

  1. Dojeżdżaczo - Gazownicy szczególnie w 40-konnych maszynach też są często spotykani.

    Agresorzy:D

    OdpowiedzUsuń

Dodaj swój komentarz...